środa, 12 lipca 2017

Recenzja: O Zoo le Mio

O Zoo le Mio board game

Tytuł: O Zoo le Mio

Autor: Corné van Moorsel

Gracze: 2-4

Wiek: 9+

Czas gry: 45-60 minut

Wydawca w Polsce: G3


Zdarzyło Wam się kiedyś kupić grę, o której wcześniej nigdy nie słyszeliście? Mi ostatnio tak. O Zoo le Mio wpadło mi w oko całkiem przypadkiem. Cena była przyzwoita, ocena na BGG w miarę wysoka, recenzje raczej pozytywne, niektóre wręcz entuzjastyczne, w środku kafelki (a Sowa lubi gry kafelkowe) więc zapadła decyzja: kupujemy!






ZOO JAKIE JEST KAŻDY WIDZI:


Grafika na pudełku jest średnia, ani specjalnie odpychająca, ani zachęcająca, ot kilka (nieco dziwnych)  zwierzątek - w końcu będziemy budować zoo. Jej wykonanie może także sugerować, że gra jest przeznaczona dla dzieci.

W środku pudełka znajdziemy:

Wejścia do zoo, czyli małe, składane, kartonowe budki, które jednocześnie pełnią funkcję punktów startowych dla każdego gracza i zasłonek do ukrywania pieniędzy. Wykonane są dosyć porządnie, ale przy częstym składaniu i rozkładaniu na "zaczepach" tektura się rozwarstwia. Miłym akcentem jest to, że wejścia różnią się od siebie zarówno kolorystycznie jak i tematycznie, a każde zoo ma swoją własną nazwę.

O Zoo le Mio Villa Gorilla entrance

Drewniane elementy przedstawiające ludziki, drzewa, ławki i pieniądze. Pierwsze trzy są całkiem sympatyczne, dobrze wykonane i mają żywe kolory. Lekki problem jest z pieniędzmi, przedstawiające je dyski są zdecydowanie za grube, co utrudnia trzymanie ich za zasłonkami oraz samą licytację - po prostu w większej ilości nie mieszczą się w dłoni.

Kafelki przedstawiają różne wybiegi dla zwierząt, dróżki, roślinność i moim zdaniem są okropnie nieczytelne. Podczas gry wielokrotnie miałam problem z ustaleniem co znajduje się w moim zoo (nie mówiąc już o zoo przeciwników), a co za tym idzie z szybką oceną sytuacji. Dla różnego rodzaju zwierząt zastosowano różne kolory tła, zapewne w celu ułatwienia ich rozpoznawania. Niestety, według mnie, nadmiar kolorów powoduje oczopląs i sprawia, że wszystko robi się nieczytelne, a same zwierzaki giną w feerii barw. Być może po większej ilości rozgrywek i przyzwyczajeniu do wyglądu kafelków ich rozczytywanie stałoby się łatwiejsze.

O Zoo le Mio parts


Flagi służące do rozstrzygania remisów wykonane są z kartonu. Każda z nich odpowiada kolorowi gracza, a umieszczony na nich emblemat jeszcze bardziej ułatwia rozpoznanie, która flaga, do kogo należy. Elementy dobrze wyglądają i są do siebie dopasowane. Dodatkowo w pudełku znajdziemy notes ułatwiający zapisywanie punktacji.

ZASADY GRY:


Rozgrywka w O Zoo le Mio trwa 5 rund (lat) i w każdej z nich licytujemy 5 kafelków. W niejawnej licytacji wygrywa gracz, który zaoferuje największą kwotę. W przypadku remisu kafelek otrzymuje osoba, której flaga znajduje się wyżej, a następnie jest ona przenoszona na sam spód. Dzięki temu każdy ma szansę na przewagę w remisach.

Wylicytowany kafelek dokładamy do naszego zoo w taki sposób, aby stykał się z wcześniej wyłożonymi kafelkami. Zasada, której przede wszystkim należy się trzymać mówi, że drogi muszą łączyć się z drogami, a tereny zielone z terenami zielonymi. Ponad to kafelki traktujemy jak domino, a więc są one podzielone (niewidzialną linia) na połowy. Stykające się ze sobą wybiegi jednego gatunku zwierząt tworzą jeden, wielki wybieg o wartości równej sumie gwiazdek widniejących na kafelkach.

Naszym celem jest stworzenie zoo, które przyciągnie najwięcej zwiedzających. Są oni jednak wybredni, szybko zmieniają zdanie i przychodzą tylko do największych wybiegów danego gatunku zwierząt (w praktyce oznacza to, że tylko dwóch graczy otrzyma punkty za jeden gatunek). Taki sposób rozliczania sprawia, że z każdym dołożeniem kafelka musimy sprawdzać jak zmieniła się sytuacja i czy odwiedzający właśnie nie przeszli do konkurencji. Dodatkowe punkty możemy uzyskać za roślinność w naszym zoo (ale tylko 2 graczy z największą ilością drzewek) oraz za utworzenie pętli ze ścieżek. Pozwala nam to na dodanie w tym miejscu ławki. Na koniec rundy gracze otrzymują po 1 punkcie za każde "drewienko" w swoim zoo (ludziki, drzewka i ławki). Kolejne cztery rundy przebiegają tak samo, dociągane są nowe kafelki i rozpoczyna się licytacja. Za każdym razem zmienia się jednak punktowanie, w drugiej rundzie dostajemy po 2 punkty za  "drewienko", w trzeciej po 3 itd..

O Zoo le Mio meeple trees benches

OCENA:


Pierwszym co rzuca się w oczy w trakcie grania jest dysonans pomiędzy nieco dziecinną grafiką, a samą rozgrywką, która nie jest całkowicie prosta i banalna. Mamy wiele sposobów na zdobywanie punktów, co za tym idzie różne możliwości taktyki i planowania, a każda drobnostka wzięta pod uwagę może przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Nagle okazuje się, że mechanizm flagi jest bardzo ważny, pokazuje nam kiedy mamy szansę kupić coś nieco taniej, a kiedy musimy się bardziej wykosztować. Z drugiej strony jeśli ktoś już załapie o co chodzi, może okazać się, że spora część ruchów jest przewidywalna.  Chwilę zajmuje również przyzwyczajenie się, że kafelki zoo należy traktować jak dwie odrębne połówki, coś na wzór domina. Linia pomiędzy nimi mogłaby to ułatwić, ale prawdopodobnie sprawiłaby, że już i tak przepełnione kafelki stałyby się jeszcze bardziej zagmatwane.

Niestety O Zoo le Mio zupełnie nas nie porwało. W trakcie gry pojawił się głosy, żeby nie kończyć rozgrywki (a całe towarzystwo lubi układanie kafelków, więc to naprawdę zły znak). Potrzeba sprawdzania zmiany zainteresowania odwiedzających z każdym dołożonym fragmentem zoo sprawia, że gra się wydłuża i staje się nieco męcząca, zwłaszcza przy nie do końca czytelnych kafelkach.

W grze na dwie osoby jako tako można zapanować nad odwiedzającymi i ogólnym chaosem jaki wprowadza sprawdzanie za każdym razem, kto ma gdzie przewagę. Przy trzech zaczynają się schody, zwłaszcza w późniejszej części gry, gdy mamy coraz większe tereny do ogarnięcia, a drzewa mnożą się jak grzyby po deszczu. Do grania w czwórkę zabrakło nam odwagi ;)

O Zoo le Mio wejście do zoo

Wydaje mi się również, że rozgrywka jest nierówna. Wyrobienie sobie przewagi na początku, powoduje, że z każdym rokiem przewaga ta się powiększa, taki trochę efekt kuli śnieżnej. Niby niweluje go trochę mniejsza ilość pieniędzy na zakup kolejnych kafelków, ale moim zdaniem nie jest to wystarczające.

Gra ma kilka ciekawych mechanik, jak układanie fragmentów zoo na zasadzie domina, czy dodatkowe punkty za zrobienie pętli ze ścieżki. Uważam jednak, że to zbyt mało by gra przyciągała na dłużej. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że O Zoo le Mio jest dość wiekowe (wydana w 2002 roku), to milion razy bardziej wolę zagrać w jeszcze starsze Carcassonne.

Zdecydowanie nie jest to gra, którą musicie mieć w swojej kolekcji. Jeśli ktoś będzie miał okazję zagrać, to może spróbować, ale nie polecam kupować bez rozegrania choć jednej partii. Dla mnie gra była nużąca, za bardzo się ciągnęła i mimo wygranej nie mam ochoty do niej wracać.



DLA BIBLIOTEK:


Jeśli chodzi o wszystkie parametry gra spokojnie nadawałaby się do biblioteki. Nie polecam jednak zakupu. Jest wiele lepszych gier w zbliżonym przedziale cenowym. Wydaje mi się, że po prostu nie warto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz